Inwestorzy biją się o Gdańsk
W tym roku w samym Gdańsku powstanie dzięki nowym inwestycjom
zagranicznym co najmniej dwa tysiące miejsc pracy. Na przeszkodzie
stanąć może tylko brak przestrzeni biurowych.
Do gdańskiego Centrum Obsługi Biznesu każdego
miesiąca zgłaszają się firmy chcące otworzyć w Trójmieście swoje
oddziały na kilkaset pracowników. - To głównie tzw. centra usług dużych
zachodnich firm - mówi Alan Aleksandrowicz, wicedyrektor wydziału
polityki gospodarczej gdańskiego Urzędu Miasta. Centra usług to
miejsca, gdzie wielkie międzynarodowe korporacje lokują daną część
swojej działalności, będącej w pewnym sensie "usługą" dla reszty firmy.
Najczęściej takimi usługami są księgowość, informatyka czy pomoc
techniczna. Takie centra szybko się rozwijają, bo świadczą też swoje
usługi innym firmom. W Trójmieście największą tego typu inwestycją był
dotychczas Reuters, który docelowo ma zatrudniać ponad 2 tys. osób. - O
kolejnych, chętnych firmach nie możemy mówić, bo negocjacje trwają, ale
choćby w tym roku dzięki nim pojawi się w Gdańsku co najmniej dwa
tysiące nowych miejsc pracy - mówi Aleksandrowicz. Problemem może być
jednak brak powierzchni biurowych oraz osób chętnych do pracy. -
Wszystkie nowo otwarte biurowce są wynajmowane na pniu. Aby ściągać
kolejne firmy, dostępna powierzchnia biurowa w Gdańsku i całej
metropolii musi się zwiększyć.
Brak odpowiednich lokali w
Gdańsku powoduje, że inwestorzy szukają lokalizacji w innych miastach
aglomeracji. Tak było np. właśnie ze ściągniętym przez gdański
magistrat Reutersem, który, gdy nie znalazł odpowiedniej powierzchni w
Gdańsku, zadomowił się w Gdyni.
Brakuje też ludzi, najbardziej
informatyków. - Obecne w Trójmieście firmy praktycznie zdrenowały ten
segment rynku pracy. Nowi inwestorzy chcą razem z nami organizować
specjalne kampanie rekrutacyjne w innych miastach Polski i na ścianie
wschodniej, zachęcające młodych ludzi do studiowania informatyki i
pracy w Gdańsku - mówi Aleksandrowicz. Problem dotyczy jednak także
innych zawodów. - Z powodu faktycznego braku bezrobocia w metropolii
gdańskiej bardzo trudno zachęcić inwestorów do lokowania dużego,
klasycznego przemysłu, np. motoryzacyjnego. Trzeba pamiętać, że wielkie
fabryki, o których głośno we Wrocławiu czy Łodzi płacą przysłowiowe
1500 zł na rękę. Nikt w Trójmieście za takie pieniądze nie będzie dziś
pracował.
Nadzieją jest położenie Gdańska. - Miasta południowej
i centralnej Polski zabierają sobie wzajemnie pracowników. My mamy "do
dyspozycji" praktycznie całą północną Polskę. Z naszych badań wynika,
że mieszkańcy strefy od Koszalina po Elbląg za naturalne miejsce
swojego rozwoju zawodowego uważają Gdańsk. Przedstawiając takie dane,
łatwiej nam ściągać kolejne inwestycje - uważa Aleksandrowicz.
Inwestorzy
oprócz nowych biur chcą także spójnej polityki inwestycyjnej całej
metropolii. - Nie może być tak, że firma szukając sobie biur w każdym z
miast musi osobno pukać do urzędników. Przecież Trójmiasto to jeden
organizm i powinien mieć jedną instytucję obsługującą inwestorów - mówi
przedstawiciel jednej z firm zagranicznych, która zainwestowała na
Pomorzu.
Źródło: Gazeta Wyborcza Trójmiasto