GEODEZJA Strona główna

GEODEZJA

Strona główna » Aktualności » Babie Doły pomogą ożywić gospodarkę morską
Szukaj nieruchomości

Rodzaj nieruchomości:

Miejscowość:

Cena max (zł):

 

Pow. min (m2):

 

Pow. max (m2):

 

ID:

 

Szukany wyraz :

 

Szukaj projektu

biuro projektowe:

typ zabudowy:

Cena max (zł):

 

Pow. min (m2):

 

Pow. max (m2):

 

ID:

 

Szukany wyraz :

 

Kontakt:


Usługi geodezyjne

SKALAR

Waldemar Wrześniewski

ul. Długa 30D9
84-240 Reda
­

skalar@post.pl

tel.: 602 475 855

NIP: PL 841-121-57-69
REGON: 771277167

Babie Doły pomogą ożywić gospodarkę morską

Szwedzki turysta wsiada wieczorem w Karlskronie na prom, gdzie bawi się na dyskotece, następnie rano przesiada się w Gdyni na samolot do Popradu, skąd podstawionym busem jedzie do Smokovca lub stolicy polskich Tatr. A wszystko to – na jeden bilet, w ramach zintegrowanej oferty – o związkach przyszłego lotniska w Gdyni z ofertą morską Trójmiasta pisze Kuba Łoginow.

Gdynia jest "najbardziej morskim" miastem w Polsce, a niewykluczone, że niedługo będzie miała "najbardziej morskie" lotnisko. Chociaż cywilny port lotniczy Gdynia-Kosakowo na razie istnieje jedynie na papierze, miejskie władze znalazły dla niego dosyć oryginalną formułę, nie kolidującą z przeznaczeniem lotniska w Gdańsku. Istotną rolę w rozwoju gdyńskiego lotniska ma pełnić współpraca z branżą morską.

Władze miasta twierdzą, że nowego lotniska nie należy traktować jako konkurencji dla Rębiechowa, bo Gdynia ma obsługiwać przede wszystkim niszowe funkcje, których Gdańsk nie realizuje (bo nie może lub nie chce).

O co konkretnie chodzi? Gdynia miałaby pierwsze lotnisko w Polsce, przystosowane do obsługi hydroplanów, czyli samolotów lądujących lub startujących z wody. A to może przyciągnąć do Trójmiasta pewną grupę zamożnych turystów, głównie z Niemiec i Skandynawii, gdzie wodne samoloty są bardzo popularne. Dla gdyńskiego lotniska ważną rolę ma pełnić obsługę niewielkich awionetek, co dla Gdańska jest grą niewartą świeczki.

Władze miejskie liczą również na to, że dzięki Babim Dołom uda się podnieść rangę gdyńskiego portu, na bazie którego powstanie wielogałęziowy system logistyczny i węzeł przesiadkowy dla pasażerów. Chodzi głównie o sprzężenie połączeń lotniczych z ruchem promów, wycieczkowców oraz w pewnym stopniu kontenerowców.

Tutaj należy się kilka słów wyjaśnienia, gdyż transport morski i lotniczy są często postrzegane jako gałęzie stanowiące wobec siebie konkurencję. Na ile to prawda i na czym polega możliwość współpracy?

- Rzeczywiście, coraz częściej możemy mówić o zaostrzającej się konkurencji między promami pasażerskimi, a tanimi połączeniami lotniczymi przewoźników niskokosztowych. Zmusza to zarówno operatorów lotniczych, jak i morskich, do udoskonalania oferty, co ostatecznie jest korzystne dla konsumenta. Natomiast w zakresie przewozu ładunków statek i samolot w zasadzie rzadko kiedy konkurują między sobą – tłumaczy Radosław Marciniak, gdyński żeglugowiec. Dzięki sąsiedztwie portu, nowe lotnisko może przyciągnąć pewną ilość ładunków wartościowych i poczty, czyli tego, co jest podatne do przewożenia samolotami.

Jednak największe szanse na rozwój przyszłego lotniska w Gdyni wiąże się z ruchem pasażerskim. Wszystko wskazuje na to, że w przyszłości wiele połączeń lotniczych będzie skomunikowanych z połączeniami promowymi. W ten sposób może powstać kilka ciekawych produktów turystycznych, w tym połączenie nocnej zabawy na promie z weekendem np. w... Zakopanem. W jaki sposób? To proste: np. szwedzki turysta wsiada wieczorem w Karlskronie na prom, gdzie bawi się na dyskotece, następnie rano przesiada się w Gdyni na samolot do Popradu, skąd podstawionym busem jedzie do Smokovca lub stolicy polskich Tatr. A wszystko to – na jeden bilet, w ramach zintegrowanej oferty.

To na razie tylko luźne pomysły, ale Gdynia ma ich o wiele więcej. Władze miasta, portu morskiego i lotniska z dużym zainteresowaniem obserwują rosnącą ilość statków wycieczkowych zawijających do morskiej stolicy Polski. Nic nie stoi na przeszkodzie, by za kilka lat zaoferować zwiedzającym Bałtyk Amerykanom, aby w ramach takiej wycieczki "wyskoczyli" na kilka godzin do Pragi, Wiednia czy Lwowa. To i tak niewiele dłużej, niż przejazd zakorkowanymi drogami do Malborka, który dziś jest hitem turystycznym wielu operatorów zawijających do Gdyni wycieczkowców.

W jaki jeszcze sposób miasto będzie kreować popyt na przewozy lotnicze? Nie wykluczone, że tworzenie nowych połączeń będzie istotnym elementem współpracy Gdyni z obecnymi i przyszłymi miastami partnerskimi. Władze Gdyni rozważają między innymi nawiązanie takiej współpracy z Użhorodem na Zakarpaciu. – To na razie luźny pomysł, ale nie pozbawiony sensu – tłumaczy Ryszard Toczek, dyrektor Biura Rozwoju Miasta przy Urzędzie Miejskim w Gdyni. Dzięki takiemu połączeniu (w grę wchodzi niskokosztowy przewoźnik) nasi południowo-wschodni sąsiedzi mogliby "wyskoczyć" nad nasze morze za dostępną dla nich cenę (mieliby bliżej, taniej i szybciej, niż nad Morze Czarne, gdzie trzeba jechać ponad dobę), a przed mieszkańcami Pomorza otworem stanęłyby piesze wycieczki po dzikich górach i karpackie kurorty narciarskie. Takie połączenie lotnicze byłoby elementem szerszego programu wzajemnej promocji walorów turystycznych obu regionów (czyli Pomorza i Zakarpacia), wspartego środkami europejskimi.

Gdynia przystąpiła również do unijnego programu promującego rozwój kontaktów gospodarczych między odległymi miejscami szeroko pojętego Regionu Bałtyku. – Zanim słowackie czy węgierskie ładunki znajdą się w którymś z portów Trójmiasta, aby mogły stąd trafić np. do Norwegii, ktoś z kadry menedżerskiej musi odbyć szereg spotkań z zagranicznymi partnerami. Jeśli nie ma wygodnych połączeń, najlepiej lotniczych, nie ma co się dziwić, że współpraca nie rozwija się tak, jak mogłaby – tłumaczy Ryszard Toczek z Biura Rozwoju Miasta.

Źródło: http://www.trojmiasto.pl/

drukuj stronę   2008-08-26