GEODEZJA Strona główna

GEODEZJA

Strona główna » Aktualności » Rynek wtórny z letargu ma wyjść w marcu
Szukaj nieruchomości

Rodzaj nieruchomości:

Miejscowość:

Cena max (zł):

 

Pow. min (m2):

 

Pow. max (m2):

 

ID:

 

Szukany wyraz :

 

Szukaj projektu

biuro projektowe:

typ zabudowy:

Cena max (zł):

 

Pow. min (m2):

 

Pow. max (m2):

 

ID:

 

Szukany wyraz :

 

Kontakt:


Usługi geodezyjne

SKALAR

Waldemar Wrześniewski

ul. Długa 30D9
84-240 Reda
­

skalar@post.pl

tel.: 602 475 855

NIP: PL 841-121-57-69
REGON: 771277167

Rynek wtórny z letargu ma wyjść w marcu

Część klientów w Toruniu sprzedaje swoje lokale, by budować domy. W Bydgoszczy rośnie liczba nieruchomości do sprzedaży, czasem po atrakcyjnych cenach. W Olsztynie zaś ruch w biurach pośrednictwa jest nieduży. Niewielkie ożywienie notuje rynek trójmiejski

Czy inwestować dziś w nieruchomości na rynku wtórnym? – Nigdy nie da się kupić najtaniej, by potem sprzedać najdrożej – mówi pośrednik Marek Kiełpikowski z Olsztyna.

Marek Radwański, pośrednik z agencji nieruchomości Arkady w Toruniu, przyznaje zaś, że w tym mieście mieszkania na rynku wtórnym sprzedawały się w styczniu dość słabo. – Zapewne spowodowane to jest zbyt wysokimi cenami metra kwadratowego. Klienci szukają mieszkań, ale tanich. Najlepiej, żeby to była okazja, a takowe jest bardzo trudno znaleźć – podkreśla pośrednik. – Natomiast dobrze sprzedają się działki przeznaczone pod budownictwo jednorodzinne, a w dobrej lokalizacji – pod wielorodzinne. Myślę, że nie możemy jeszcze mówić o oznakach ożywienia – dodaje.

Sprzedają, by budować

Marek Radwański ocenia, że rynek się ustabilizował, ale ceny są trochę za wysokie. – Już obserwujemy, że klienci chcący sprzedać nieruchomości po dłuższym oczekiwaniu obniżają ceny mkw. o 5 – 10 procent. Ceny metra zamykają się w przedziale: od około 3,5 tys. zł za mkw. do ponad 6 tys. zł za mkw. Najtańsze mieszkania zwykle są w wieżowcach zbudowanych z wielkiej płyty. Często są to bloki docieplone, z nową elewacją, wyremontowaną klatką schodową, znajdują się tradycyjnie na największych osiedlach mieszkaniowych Rubinkowo, Na Skarpie, ale również w innych dzielnicach miasta oraz po drugiej stronie Wisły, czyli w dzielnicy Podgórz, Glinki – wylicza pośrednik.

Najdroższe mieszkania w Toruniu, podobnie jak w innych miastach, są zbudowane z cegły, znajdują się często na ogrodzonym terenie, w odległości 10 minut jazdy samochodem od centrum. Lokale w kilkuletnich blokach kosztują około 5 tys. zł za mkw.

– Na sytuację na toruńskim rynku mieszkaniowym miało wpływ również to, że w ostatnich kilku miesiącach pojawiło się sporo mieszkań na rynku pierwotnym. Lokale te, traktowane przez właścicieli jako inwestycje o stosunkowo wysokiej stopie zwrotu, trafiały na rynek wtórny. Ponieważ różnica w cenie mieszkań kilkuletnich i tych nowych była niezbyt duża, znajdowały nabywców – tłumaczy Marek Radwański. – W ubiegłym roku tempo wzrostu cen mieszkań było wyższe niż tempo wzrostu dochodów. Dla pewnej grupy mieszkania mogły stać się za drogie, poza ich możliwościami zaciągnięcia kredytu. Klienci, których nadal stać na nową nieruchomość, zadają pytanie, czy przy dzisiejszym poziomie cen mieszkań, lepszym dla nich rozwiązaniem nie byłoby kupno bądź budowa własnego domu. Często odpowiedź jest twierdząca. Na pewnym etapie budowy domu sprzedają mieszkanie po to, aby sfinansować jej zakończenie – tłumaczy pośrednik.

I dodaje, że to, co dzisiaj wydaje się drogie, za pięć lat będzie mieć inną wartość rezydualną. – Jeśli ktoś potrzebuje mieszkania dziś, nie będzie czekał, aż ceny spadną. Bo zapewne nie spadną w sposób drastyczny, tym bardziej że tempo wzrostu inflacji jest wyższe niż rok temu. Należy więc dobrze zapoznać się z ofertą rynkową, określić swoje potrzeby, skonfrontować z możliwościami i negocjować cenę. Oczywiście nie jest to takie proste, ale nie należy czekać na lepszy moment – radzi pośrednik.

Niewiele transakcji

Jak podaje Marek Kiełpikowski, szef bydgoskiej agencji Arenda, styczeń na mieszkaniowym rynku wtórnym przyniósł niewielką zwyżkę cen transakcyjnych.

– W grudniu średnia cena metra kwadratowego oscylowała wokół 3,6 tys. zł. Transakcje w styczniu dokonywane były przy średniej cenie 3,75 tys. zł. Oczywiście dotyczy to transakcji z udziałem naszego biura, więc ze względu na skalę nasza ocena obarczona jest sporym marginesem błędu – zastrzega pośrednik. I dodaje, że dzisiejszy trend na rynku należy odczytywać jako stabilizację.

– Powiększa się liczba mieszkań wystawianych do sprzedaży, niektóre są w bardzo przyzwoitych cenach. Przykładowa transakcja z tego miesiąca to sprzedaż M-4 o powierzchni 47 metrów na popularnym osiedlu Błonie za 162 tys. zł. Jeszcze pół roku temu tego typu mieszkania kosztowały 190 tys. zł. Radzę pamiętać, że nigdy nie uda się kupić lokalu najtaniej i potem sprzedać go najdrożej – podkreśla Marek Kiełpikowski.

Styczeń na rynku wtórnym w Olsztynie – jak ocenia Jarosław Czerniawski z agencji ABN, cechowała ospałość, a w biurach nieruchomości panował minimalny ruch. – Transakcji związanych ze sprzedażą mieszkań prawie nie było. Nie może więc być mowy o jakimkolwiek ożywieniu – podkreśla pośrednik. I dodaje, że także luty niewiele na rynku zmienił. Powodem może być m.in. wzrastająca podaż nowych lokali. Ceny mieszkań na rynku wtórnym w Olsztynie utrzymują się w granicach 4 – 6 tys. zł za mkw. – Najdroższe mieszkania znajdują się na nowych osiedlach. Są wykonane w nowej technologii. Wiele osób pyta o mieszkania, które mogą być szczególną okazją, np. mieszkania dwupokojowe do kwoty 160 tys. zł – mówi Jarosław Czerniawski, który przewiduje, że wybudzenie rynku z letargu powinno nastąpić za jakiś miesiąc.

Także w Trójmieście w styczniu nie można jeszcze było mówić o ożywieniu. – Transakcji nadal było mało, ale z całą pewnością zatrzymana została tendencja spadkowa. W lutym nastąpiło pewne ożywienie na rynku. Widoczne szczególnie jest większe zainteresowanie kupnem nieruchomości. Mimo że miesiąc się jeszcze nie skończył, zwiększone zainteresowanie przekłada się bezpośrednio na większą niż w styczniu liczbę zrealizowanych transakcji – informuje Mariusz Feliński z agencji Partnerzy Nieruchomości w Gdańsku. – Podaż nadal jest mała, ale rośnie zainteresowanie kupnem nieruchomości zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym. W ostatnich kilku latach więcej niż zwykle transakcji realizowanych było w marcu i zarówno deweloperzy, jak i pośrednicy wyczekują na następujące wówczas ożywienie całego rynku nieruchomości – dodaje.Mariusz Feliński przewiduje, że w najbliższym czasie deweloperzy nie tylko zaczną konkurować darmowym tarasem czy miejscem parkingowym, ale i ceną. – Wyjątkiem będą ekskluzywne nieruchomości apartamentowe w Sopocie oraz w najatrakcyjniejszych lokalizacjach Gdyni i Gdańska.

Odkrywanie Kaszub i Pruszcza

Pośrednik z agencji Partnerzy Nieruchomości przypomina, że na rynku wtórnym przed rokiem kupujący organizowali swoiste aukcje, w których sami podbijali ceny, a dziś… brak zainteresowania mimo obniżonych cen. – Dla porównania – kawalerki na Przymorzu w lutym 2007 roku sprzedawane były za 210 tys. zł, a dziś ceny ofertowe wynoszą tam 180 tys. zł. Najwięcej staniały mieszkania w dzielnicach z wielkiej płyty, o najniższym standardzie i na obrzeżach. Na wartości zyskują natomiast lokalizacje w centrum i nowoczesne osiedla na peryferiach – podkreśla Mariusz Feliński. Dodaje, że na pewno nie stanieją ceny nieruchomości w miejscowościach leżących nad morzem i Półwyspie Helskim, bo nowych ofert jest tu bardzo mało. – To samo dotyczy nieruchomości na Kaszubach, których liczne walory były wcześniej niedoceniane.

Ceny działek w Redzie i Rumi mogą minimalnie spaść, bo dziś są już bardzo drogie (350 zł za metr działki, gdy w okolicach Pucka jest o połowę taniej). Wciąż rośnie zainteresowanie Wejherowem ze względu na niskie ceny i bliskość Trójmiasta.

Według Felińskiego, na południe od Trójmiasta w kierunku na Pruszcz Gdański i Tczew ceny powinny się utrzymać, a nawet wzrosnąć. – W Pruszczu metr kwadratowy mieszkania jest tańszy niż w Gdańsku o tysiąc złotych, ale jego atrakcyjność stale wzrasta, głównie ze względu na nowe inwestycje i uruchomienie autostrady A1. Duże firmy kupują tu bardzo duże działki i ściągają pracowników. Dzięki temu rosną ceny wynajmu, który jest już na tym samym poziomie co w Gdańsku – przyznaje Mariusz Feliński.

Źródło : Rzeczpospolita

drukuj stronę   2008-02-25