Złe sny kredytobiorców
Są takie osoby, które zaciągają kredyt hipoteczny na 30 - 40 lat, na granicy swoich możliwości finansowych (czyli nie mając w dochodach nawet 20 - 30-procentowego zapasu na wypadek wzrostu raty), na dodatek zadłużyły się w walucie innej niż rodzima, ale śpią spokojnie. Nie przejmują się zmianą kursu waluty, wzrostem oprocentowania kredytu czy wyższymi kosztami utrzymania. A co dopiero zawirowaniami za oceanem!
Są jednak i tacy kredytobiorcy, których martwią nie tylko wymienione sprawy, ale również tak odległe, jak recesja na rynku nieruchomości w USA czy Wielkiej Brytanii. Czy osoby mające obciążone hipoteki mieszkań na kilkaset tysięcy złotych lub więcej rzeczywiście powinny ze strachem nadsłuchiwać wiadomości ekonomicznych ze świata?
Analitycy zgadzają się tylko w jednym: nie jesteśmy samotną wyspą, samowystarczalną, niepowiązaną ekonomicznie z innymi rynkami, dlatego globalny kryzys dotknie w jakiś sposób i nas. Pytanie tylko, w jakim zakresie.
Ekonomiści pesymiści twierdzą, że w ciągu pół roku spowolnienie w gospodarce naszego kraju będzie większe, spadnie PKB, wzrośnie bezrobocie, a wtedy zaczną się problemy ze spłatą rat kredytowych. Ekonomiści optymiści uspokajają jednak, że tak spektakularnych bankructw jak w USA w Europie nie będzie, podobnie jak osiedli z mieszkaniami zajętymi przez banki. Te ostatnie ograniczą natomiast sprzedaż kredytów, rewidując łagodną dotychczas politykę pożyczania pieniędzy na granicy możliwości swoich klientów. Właściwie takie podejście już widać. Osoby zadłużone mogą więc spać spokojnie, jeśli zostawiły sobie margines finansowy, zaciągając kredyt.
Źródło: Rzeczpospolita
drukuj stronę 2008-09-22