Szum wokół wiatraków w Dębkach
Duńska firma chce wybudować na Bałtyku elektrownię wiatrową. Bierze pod uwagę dwie lokalizacje. Obie na chronionym obszarze, dla którego takie inwestycje są największym zagrożeniem. Urzędnicy wojewody nie są w stanie zliczyć wszystkich protestó.
Wiatropol - zarejestrowana w Gdańsku spółka z duńskim kapitałem - od ośmiu lat przygotowuje projekt "Pomorze Offshore". 33 wiatraki mają stanąć na wysokości plaży w Dębkach, 5 do 7 km od brzegu. Ich wieże mają mieć 105 m, długość łopaty śmigła - 45 m. Cała konstrukcja miałaby 150 m - tyle co dwie trzecie stołecznego Pałacu Kultury i Nauki. Obszar farmy - 6 km kw. Tak dużo, bo odstępy między turbinami wynoszą pół kilometra. Jeśli stawia się je bliżej, zabierają sobie wiatr.
Farma miałaby moc 100 MW - trochę mniej niż to, co wytwarza opalana węglem elektrociepłownia w Gdańsku. Koszt inwestycji - pół miliarda złotych, roczna wartość produkowanej energii - 170 mln zł.
Ale inwestor ulokował farmę na obszarze Natura 2000. To obowiązujący w UE program ochrony środowiska. Wchodzące w jego skład tereny zatwierdza Komisja Europejska. A w Dębkach występują chronione gatunki ptaków, m.in. nury, uhle, lodówki. Do tego z oficjalnej karty opisującej ten teren wynika, że największym zagrożeniem są tu "lokowania farm elektrowni wiatrowych". Hałas śmigieł może płoszyć ptaki, mogą one także ginąć, rozbijając się o wieże.
Natomiast autorzy raportu środowiskowego przygotowanego dla Wiatropolu przekonują, że elektrownię można budować, bo "potencjalny wpływ na populację ptaków morskich wydaje się być pomijalnie mały".
Nie zgadzają się z tym ekolodzy, mieszkańcy Dębek i turyści, którzy masowo wzięli udział w konsultacjach społecznych. Pomorski Urząd Wojewódzki zalały petycje. - Głosy są wciąż liczone - informuje Roman Nowak z biura prasowego wojewody.
Według Stowarzyszenia Przyjaciół Dębek (www.chronmydebki.pl) do wojewody wysłano ponad 800 pism. - Popierają nas także ekolodzy z zagranicy, np. stowarzyszenie Iberica 2000 z Hiszpanii - mówi kompozytorka Elżbieta Sikora, jedna z inicjatorek protestu.
- W zdecydowanej większości petycje nie dotyczą samych farm, a ich odległości od brzegu - mówi Nowak.
- Szerokość chronionego obszaru to 15 km. Gdyby wiatraki stanęły w takiej odległości od plaży, nie byłoby problemu: ani dla ptaków, ani dla krajobrazu. Tymczasem Wiatropol jako alternatywę podaje umiejscowienie wiatraków jeszcze bliżej, kilometr od brzegu. To nieporozumienie - mówi jeden z pracowników Urzędu Wojewódzkiego.
Decyzję w sprawie budowy podejmie Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska - nowa instytucja podlegająca rządowi. Ma na to pół roku.
Dla "Gazety", Jan Kozłowski, marszałek województwa
Popieramy rozwój energetyki wiatrowej, a protesty mieszkańców są często nie do uniknięcia. Ale trzeba działać delikatnie i pamiętać, że inwestorami kieruje przede wszystkim ekonomia. Urzędnicy muszą brać pod uwagę też to, jak takie inwestycje wpływają na krajobraz, środowisko.
drukuj stronę 2008-11-20