Kredyty we frankach wciąż popularne
Mimo ryzyka kursowego i wprowadzonej w ubiegłym roku tzw.
Rekomendacji S, nakazującej bankom bardziej restrykcyjne weryfikowanie wniosków
o kredyty walutowe, zainteresowanie kredytami we frankach szwajcarskich nie
spadło drastycznie. Jest to efektem niższych niż w Polsce stóp procentowych w
Szwajcarii, czego konsekwencją jest niższe oprocentowanie kredytów w tej
walucie. Dodatkowym atutem jest tendencja do osłabiania się franka w stosunku
do złotego. Generalna zasada przy walutowych kredytach hipotecznych jest bowiem
taka, że im silniejsza jest polska waluta, tym niższa staje się miesięczna rata
– podaje „Gazeta Prawna”.
Jednak na osłabieniu się franka wobec złotego niektórzy kredytobiorcy mogli
stracić. Trzeba pamiętać, że kredyty we frankach szwajcarskich dość mocno
różnią się między sobą. Część z nich to kredyty denominowane, gdzie klient
pożycza określoną kwotę w złotych przeliczaną na walutę obcą w momencie uruchomienia.
Inaczej działają kredyty walutowe, gdzie bank przyznaje klientowi kwotę we
frankach szwajcarskich, którą dopiero przelicza na krajową walutę.
Z pozoru ten mechanizm niewiele się różni i w wypadku zakupu mieszkania na
rynku wtórnym klient raczej nie zauważy różnicy. Gorzej będzie z zakupami na
rynku pierwotnym, gdzie na oddanie mieszkania trzeba czasem czekać nawet dwa
lata. W tym czasie w trakcie postępu prac, bank uruchamia kolejne transze
kredytu.
- W przypadku kredytu denominowanego wszystko będzie w porządku, bo przecież
umówiliśmy się z bankiem na konkretną kwotę w złotych, która jest dzielona na
poszczególne transze i przeliczana na franki. Jednak gdy mamy typowy kredyt
walutowy, to bank zafiksował kwotę we frankach szwajcarskich i każdą wypłatę
transzy w złotych przelicza na franki i odejmuje od przyznanej kwoty kredytu –
tłumaczy gazecie Mateusz Ostrowski, analityk Open Finance.
Źródło: Krajowy Rynek Nieruchomości
drukuj stronę 2007-11-13